Kategoria: BLOG
Muzyczne perły Europy
Na Pojezierzu Drawskim i nad Drawą
Odwiedziłem jw w tym roku
Na Pojezierzu Drawskim i nad Drawą
Pojezierze Drawskie to kraina urzekająca pięknem i spokojem, kusząca masą letnich atrakcji. Jeśli ktoś chce uciec od wielkiego miasta, tłumu i cywilizacji, potrafi czerpać radość z przebywania na łonie przyrody i lubi aktywny wypoczynek, nie może trafić lepiej.
Każdy kto jechał w kierunku Szczecina trasą A 10 lub A 20 musiał zauważyć gdzieś za Piłą lub Szczecinkiem ciągnące się przez dziesiątki kilometrów wspaniałe lasy. Droga wije się wśród jezior, wznosi się na pagórki i spokojnie z nich opada, a co chwila odsłania się panorama z pofałdowanymi łąkami i polami, z widocznymi w oddali lasami i jeziorami. Pełne uroku są również małe, senne miasteczka, położone często nad dwoma lub trzema jeziorami. A gdy zobaczymy z mostu grupę kajakarzy lub miniemy grupę rowerzystów, trudno nam będzie oprzeć się pokusie, by nie wrócić tu kiedyś i nie skręcić w bok od szosy głównej.
Wśród jezior i lasów
Polodowcowy krajobraz Pojezierza Drawskiego pofałdowany jest łagodnymi wzniesieniami, których zbocza często rozdzierają jary i wąwozy. O jego pięknie decydują jednak setki jezior, wypełniających malownicze doliny. Króluje wśród nich jezioro Drawsko, dwunaste pod względem powierzchni i drugie pod względem głębokości w Polsce. Inne duże jeziora regionu to: Wielimie, Lubie, Pile, Siecino, Komorze, Wierzchowo. Nad każdym z nich znajdują się kąpieliska, ośrodki sportów wodnych, kampingi i leśne pola biwakowe. Co krok spotykamy też małe jeziora wytopiskowe, tzw. oczka, z wolna zarastające i zanikające. Jest ich kilka tysięcy. Ciekawostką krainy są dość liczne jeziora lobeliowe, o piaszczystych dnach, w których uboga w związki mineralne woda zachowuje bardzo dużą przeźroczystość. Ich nazwa pochodzi od niezwykle rzadkiej, występującej tylko w tych warunkach rośliny – lobelii wodnej. Znajdujemy tu liczne rezerwaty przyrody, do których prowadzą szlaki turystyczne i ścieżki dydaktyczne.
Kilkadziesiąt kilometrów na południe od Pojezierza Drawskiego rozpościera się Puszcza Drawska, na terenie której utworzono Drawieński Park Narodowy. Obydwa obszary łączy w jedną turystyczną całość rzeka Drawa. Szlak kajakowy Drawy nosi imię ks. kardynała Karola Wojtyły, który nim kilkakrotnie spływał. Kajakarzom dobrze znane są również Gwda i Piława. Wszystkie trzy płyną z północy na południe, tocząc swe czyste wody wśród łąk i lasów.
Po całym Pojezierzu rozsiane są małe miasteczka, liczące na ogół nie więcej niż 10 tys. mieszkańców. Najstarszym miastem regionu jest Drawsko Pomorskie, w którym zaczynają się ciekawe trasy rowerowe: wokół jeziora Lubie lub do „wodospadów” przepięknej rzeki Brzeźnicka Węgorza. Złocieniec może być świetnym punktem wypadowym do pobliskich rezerwatów oraz nad bajecznie piękne jezioro Siecino – jedno z najczystszych jezior w Polsce. Połczyn-Zdrój to znane uzdrowisko z przepięknym parkiem zdrojowym.
Leżący pomiędzy dwoma jeziorami uroczy Czaplinek z pięknym kompleksem staromiejskim jest najważniejszym centrum turystycznym regionu. Nad jeziorem Drawsko znajduje się kilka ośrodków wczasowych, plaża i przystanie żeglarskie. W okolicy rozpoczynają się szlaki kajakowe Drawy i Piławy, a z rynku wyrusza kilka wspaniałych tras rowerowych.
Borne Sulinowo pierwotnie stanowiło zaplecze wielkiego niemieckiego poligonu artyleryjskiego, a po wojnie było tajną bazą wojsk radzieckich. Do ich wycofania z Polski w 1992 roku miasta nie było na mapie. Po zwróceniu go polskiej administracji sukcesywnie przekształcane jest w centrum wypoczynkowe.
Największe miasto Pomorza Drawskiego – Szczecinek liczy ponad 40 tys. mieszkańców. To leżące pomiędzy jeziorami Trzesiecko i Wielimie miasto z licznymi obiektami sportowymi już przed wojną było znanym ośrodkiem turystycznym. Drawno, rozpostarte nad jeziorami Grażyna i Adamowo, leży kilkadziesiąt kilometrów na południe od Pojezierza Drawskiego, ale jako ważny punkt spływu Drawą, pod względem turystycznym ściśle łączy się z miejscowościami położonego na północ od siebie regionu. Znajduje się tu punkt informacyjny Drawieńskiego Parku Narodowego oraz duża stanica wodna PTTK.
W miasteczkach oraz na szlakach turystycznych często napotykamy pojedyncze zabytkowe obiekty, stanowiące relikty przeszłości: małe urokliwe kościółki, ruiny zamków, pałace i parki dworskie. Można spotkać tu też liczne przykłady XIX-wiecznej architektury wiejskiej z domami budowanymi z czerwonej cegły.
Na turystów czekają liczne ośrodki wczasowe, położone nad dużymi jeziorami. Ale można też wybrać się tu z własnym namiotem lub przyczepą kempingową i zaszyć się głęboko w lesie na malowniczo położonym polu biwakowym lub zamieszkać w gospodarstwach agroturystycznych, pensjonatach, hotelach, a nawet w pałacach, przystosowanych do potrzeb ruchu turystycznego.
Atrakcje dla aktywnych
Największą atrakcją regionu są wspaniałe możliwości aktywnego wypoczynku. Rower, żagle, kajaki, konie na ogół kojarzą się z latem, ale wcale nie muszą. Rozważmy, czy – jeśli nie latem – nie warto wybrać się tu na przedłużony weekend jesienią lub wiosną.
Na rowerze. By się nie pogubić w plątaninie licznych szlaków turystycznych Pojezierza Drawskiego – pieszych, rowerowych, kajakowych i konnych, dobrze jest się zaopatrzyć w specjalistyczne mapy i atlasy. Warunki do uprawiania turystyki rowerowej są tu wspaniałe, a łączna długość tras – przeogromna. Przez całe Pojezierze Drawskie ciasno meandruje ekologiczny szlak rowerowy Greenway – Naszyjnik Północy, przebiegający przez wszystkie ważniejsze miejscowości i nie omijający niemal żadnej atrakcji przyrodniczej – najpiękniejszych lasów, jezior, rezerwatów. Naszyjnik Północy biegnie na obszarze czterech województw i zagląda w najciekawsze zakamarki Ziemi Krajeńskiej, Pomorza Drawskiego i Borów Tucholskich. Jego łączna długość wynosi 850 km, z czego aż 460 km przypada na Pojezierze Drawskie.
Prócz Naszyjnika Północy, znajdziemy tu ponad 40 oznakowanych lokalnych szlaków pętlowych, tzn. rozpoczynających i kończących się w tym samym punkcie. Ich tajemnicze nazwy: „Zaklęty Trójkąt”, „Lobeliowe Jeziora”, „Zaczarowane Pejzaże” trafnie oddają klimat czekającej nas na szlaku przygody. Trasy rozpoczynające się w Czaplinku, Połczynie, Drawsku, Złocieńcu, Szczecinku czy w Bornem Sulinowie mają podobny do siebie charakter. Mają od 30 do 60 km długości i przewidziane są na kilka godzin jazdy. Wiodą na ogół rzadko uczęszczanymi bocznymi drogami asfaltowymi, ale równie często w terenie, drogami gruntowymi. Pofałdowanie terenu zmusza do forsownych podjazdów, ale wynagradza je frajdą szalonych zjazdów. Szlaki prowadzą nas do rezerwatów i pomników przyrody, wspaniałych punktów widokowych, zabytków i ciekawych miejsc historycznych oraz malowniczych miejscowości. Przebiegają przez puszcze i lasy, wzdłuż rzek i jezior, pośród łąk, pól i zdziczałych sadów. Po drodze spotykamy stare kościółki, pałace, parki, stare młyny i browary. Ale przede wszystkim podziwiać możemy przyrodę. Często można zobaczyć wielkie ptaki: czarne bociany, samotne czaple czy pary żurawi. W pobliżu jezior możemy spotkać dzikie kaczki, perkozy i łabędzie. Lasy rozbrzmiewają śpiewem kosów, drozdów i rudzików. W przestworzach majestatycznie szybują myszołowy, jastrzębie, kanie, a nawet orły.
Pod żaglami. Na Pojezierzu Drawskim istnieją bardzo dobre warunki do uprawiania żeglarstwai windsurfingu. Umożliwiają to duże jeziora, ich urozmaicona linia brzegowa i korzystne wiatry. Żegluje się po jeziorze Drawsko, Lubie, Siecino i Trzesiecko oraz w mniejszym stopniu po jeziorze Krosino i Pile. Żaglówki można wypożyczyć nad jeziorem Siecino oraz w Lubieszewie, Czaplinku i Szczecinku. Na jeziorze Drawsko zakosztujemy żeglarstwa podobnego jak na Mazurach. Jezioro ma bardzo rozbudowaną linią brzegową, której długość wynosi 76 km. Jego brzegi na wielu odcinkach mają charakter klifów, ich wysokość dochodzi do 40 metrów ponad poziom lustra wody. W Czaplinku wynajmiemy zarówno lekkie żaglówki sportowe, jak i łodzie kabinowe z pełnym wyposażeniem turystycznym, by na kilka dni wybrać się w rejs po jezierze i spenetrować jego wspaniałe zatoki i wyspy.
Kajakiem. Jeśli nasze doświadczenia w pływaniu kajakiem ograniczają się jedynie do krótkich wypadów na jezioro dla urozmaicenia monotonii plażowania, to ledwo możemy przeczuwać uroki spływów kajakowych. Meandrowanie po rozlewiskach lub pokonywanie ostrych zakoli, zmieniające się krajobrazy, a wraz z nimi warunki żeglugi dostarczają podczas spływu niezapomnianych wrażeń. Płyniemy przez odkryte jezioro, potem gęste trzcinowisko, innym razem przez łąki grążeli lub skrzypu, raz niesie nas leniwy nurt, innym razem wpadamy w porywające kajak bystrza. Największą atrakcją jest jednak pokonywanie przewróconych w poprzek rzeki drzew, gdy trzeba umiejętnie sterować kajakiem wśród gałęzi, czasem błyskawicznie się w nim położyć, by się zmieścić pomiędzy lustrem wody i kłodą. Czasem trzeba wyjść z kajaka na pień drzewa i przeciągnąć go ponad nim. Temu wszystkiemu towarzyszy niepowtarzalna atmosfera na biwakach i bindugach: ognisko, gitara, śpiew.
Szlaki kajakowe prowadzą po wodach aż siedmiu rzek Pojezierza Drawskiego, nie licząc ich małych dopływów z bocznych jezior. Najpopularniejsze z nich to: Drawa, Piława i Gwda. Znany, aczkolwiek rzadziej uczęszczany jest szlak jeziorny „Pętla Szczecinecka”. Najpiękniejszy jest odcinek Drawy pomiędzy Drawnem a Głuskiem. Rzeka ma tutaj wybitnie górski charakter. Płynie wartkim nurtem przez puszczę na terenie Drawieńskiego Parku Narodowego. Wysokie na kilkadziesiąt metrów brzegi porasta wspaniały las bukowy, a przeszkody w postaci zwalonych w poprzek rzeki drzew pojawiają się jedna za drugą.
– „Daleko jeszcze?” – to najczęściej zadawane pytanie przez tych, co na spływ wybrali się po raz pierwszy. Zwykle jest daleko. Na typowym spływie codziennie płynie się 5 do 7 godzin, by pokonać 10 do 20 kilometrów. Na pokonanie całej Gwdy potrzebować będziemy sześć dni. Na pokonanie Drawy – co najmniej dziesięć. Ale możemy też wybrać krótszy odcinek na jeden dzień lub weekend. Kajaki wypożyczyć można w miejscach rozpoczęcia spływu: w Czaplinku, Szczecinku, Bornem Sulinowie i w Drawnie.
Konno. Po całym Pojezierzu i na obrzeżach Puszczy Drawskiej rozsianych jest kilkadziesiąt stadnin, do których możemy przyjechać na weekend lub wczasy w siodle. Ale konno możemy uprawiać również turystykę. W Szczecinku, Łobzie i Drawsku Pomorskim znajdziemy oznakowane kilkukilometrowe lokalne szlaki konne. Bardziej doświadczeni jeźdźcy mogą tu przeżyć prawdziwą przygodę. Z Łobza do Białego Boru wiedzie szlak konny Pojezierza Drawskiego. Długość szlaku, oznakowanego pomarańczowym kołem, wynosi 186 km. Podzielony jest na 5 odcinków o długości od 16 do 69 km, z których każdy rozpoczyna się i kończy przy dużym ośrodku jeździeckim. Szlak przebiega mało uczęszczanymi drogami gruntowymi i ścieżkami w wyjątkowo malowniczym krajobrazie przez rozległe pola, łąki, nieużytki i lasy.
Raj wędkarzy i grzybiarzy
Tutejsze jeziora to prawdziwe eldorado dla wędkarzy. Ich trofeami mogą być szczupaki, których waga dochodzi do 25 kg, węgorze, sandacze, okonie, tony płoci, linów, leszczy, a nawet potężny, liczący 2 m sum. Spokój, zupełne odludzie i kompletny brak konkurencji. Wprawny wędkarz w godzinę zapełni swoje wiaderko, a później będzie się…słodko nudził.
Od końca lata aż do późnej jesieni tutejsze bory i puszcze obfitują w kurki, podgrzybki i prawdziwki. Minęły już czasy, gdy rozdeptywane były przez tłumy przyjeżdżające z zakładowymi wycieczkami z Poznania i Szczecina. Jesienią wcale tu nie ma tłoku i przyjeżdżając w te strony na pewno doświadczymy kojącej ciszy i samotności. Dobrze jest przyjechać na weekend i zatrzymać się w jednym z gospodarstw agroturystycznych, we wsi letniskowej lub w kwaterach należących do leśników. Ich właściciele na pewno szepną nam słówko, dokąd się udać, by w mig napełnić grzybami całe kosze. Nie martwmy się, jak poradzimy sobie z ich nadmiarem. Miejsca dla turystów-grzybiarzy zazwyczaj wyposażone są w specjalne suszarnie. Jeśli po trudach zbierania grzybów starczy nam siły na ich obranie, rano będziemy mieli gotowe zapasy na Wigilię.
Oferta świąteczna
Marika… to znakomity prezent dla miłośników sztuki słowa, dla czytelników obdarzonych empatią, mających odwagę myślenia i zmierzenia się
z problemami, jakie niosą nasze czasy. Zrób przyjemność sobie albo komuś
ze swych bliskich. Kup prezent pod choinkę. Odkryj Jerzego Kruka, pisarza
o niezwykle subtelnym piórze. Autora książek, które dają do myślenia.
Zapisz się na mój newsletter i odbierz 2 rozdziały ebooka w prezencie!
KSIĄŻKĘ LUB E-BOOK KUPISZ TUTAJ:
Recenzja roku
Blanka Lipińska – jeśli mierzyć sukces w kategoriach komercyjnych – to największa polska pisarka ostatnich czasów. Wyniosła naszą narodową literaturę na poziomy, na których nigdy jeszcze nie gościła. Nie tylko pod strzechy, ale i na półki meblościanek w blokowiskach z wielkiej płyty; zarówno na księgarskie salony, gdzie usadowionym wygodnie w fotelach gościom podaje się smakowicie pachnącą kawę, jak i do koszy supermarketów, w których kupujący mogą grzebać i przebierać w książkach jak w ulęgałkach. Na swoim koncie ma już chyba milion sprzedanych egzemplarzy! W kilkanaście miesięcy! Na listach dziesięciu najlepiej sprzedających się książek znajdują się aż trzy pozycje jej autorstwa, z których największym przebojem jest 365 dni.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że bohaterka tego powieścidła jest alter ego autorki. Tak samo pusta, wulgarna i nudna. Na głowie ma czarne włosy, które w połowie powieści, pewnie z braku pomysłu na jakikolwiek zwrot akcji, zostają „genialnie obcięte na boba” i przefarbowane na blond. Jednak mimo tak radykalnej zmiany anturażu, w środku główki – niestety – od początku do końca fiu-bździu. I to zarówno pod względem intelektualnym, jak i emocjonalnym.
Wprawdzie bohaterka tego gniota nie pozostaje niewzruszona, gdy jej oprawca, a później ukochany, na jej oczach z zimną krwią zabija człowieka, który mu podpadł, a potem w szale zazdrości topi w stawie jej dawnego chłopaka, z którym przeżyła sześć lat, ale nie są to doznania zbyt głębokie; bohaterka szybko o nich zapomina, gdy dostaje w prezencie sukienkę od Roberta Cavalliego, szpilki od Louboutina , torebkę od Louisa Vuittona, zegarek z napisem Patek Philippe albo bieliznę Victoria’s Secret. Bo Laura uwielbia chwile, gdy „czuje się atrakcyjna i bardzo markowa”. W takich momentach jej emocje są naprawdę silne i szczere. „Aż podskoczyłam z zachwytu na ich widok” – pisze jako narratorka, a jako bohaterka mocno przytula dwie pary kozaków, które dostała w prezencie od Czarnego, każda po trzy i pół tysiąca złotych. „Byłam szaleńczo zakochana w tych butach, ale nikt normalny nie wydałby na nie prawie siedmiu tysięcy” – wyznaje z rozbrajającą pensjonarską bezpretensjonalnością. Voucher do luksusowego spa też przytula do serca. To też od Czarnego. Wszystko ma od Czarnego: SUV, BMW, porsche, ferrari, zegarek o wartości mieszkania, platynową kolię z diamentami od… kogo? Zgadnijcie! Oczywiście od Tiffaniego! Ale – o ile dobrze pamiętam – śniadania od niego nie dostaje, za to koronkowe majtki i staniki, spodnie, sukienki, tuniki – owszem. Kozaki, sandałki i szpilki też. Wszystko na poziomie producentów wymienionych powyżej. Od rana do wieczora popija różowego moëta; aż dziw, że się w nim nie kąpie.
Czarny nie jest Murzynem. To Włoch, więc ponad wszelką wątpliwość w jego określeniu chodzi o to, że to brunet o ciemnej karnacji skóry. I o czarnym charakterze. Jest szefem sycylijskiej mafii – co prawda „nie cappo di tutti capi , a tylko campofamiglia, czyli don, tak jak w Ojcu Chrzestnym”– dla którego zastrzelenie czy uduszenie własnymi rękami człowieka, to tyle co zabicie muchy packą. Twardy lecz czuły (był kiedyś serial o takim tytule z Rogerem Moore’m w roli głównej, ale nie wiem, czy leciał w Polsce) i też nie za mądry. Biegle włada pięcioma językami, w tym rosyjskim, ale ani słowa nie rozumie z tego, co jego kobieta mówi po polsku. A ta używa ojczystego języka, gdy się spotyka ze swoimi ziomalami: „Kurwa, ja pierdolę, zajebiście. Wkurwiasz mnie, jesteś jebnięta, gówno mnie to obchodzi”. – To jest język, jakim bohaterka rozmawia z rodakami, nawet ze swą matką. Polski czytelnik (bo chyba jeszcze nie ma zagranicznych?) może czuć się w jej powieści swojsko jak na ulicy we własnym mieście.
O Czarnym dowiadujemy się niewiele, bo ciągle pracuje. Głównie na Sycylii, ale też w Rzymie, w Wenecji, w Warszawie, w Lublinie, w Szczecinie. Wszędzie ma pracę, a prócz tego „prowadzi interesy w Rosji, Wielkiej Brytanii, w Stanach Zjednoczonych”. Nie wszędzie może zabierać swą kobietę mafii, bo wiadomo: mafia ma swoje tajemnice. Jednak czasami może, by ją w drodze „co sto kilometrów wydymać”. I jej i jego bez przerwy strzegą ochroniarze, ale w momencie dymania dyskretnie usuwają się na stronę. A ma czym to robić, bo „ma kutasa po kolana”, jak mówi najbliższa i chyba jedyna przyjaciółka Laury, jeszcze większy pustak niż ona, utrzymanka „fagasa, który podbija kolejne rynki kosmetyczne”, nie przepuszczająca żadnemu przystojniakowi, co „dyma się jak rakieta”.
Czarny nazywa się Massimo Dutti, czy jakoś tak. Jest chorobliwie zazdrosny o swoją Laurę i nie potrafi panować nad emocjami, a emocje ma na poziomie przedszkolaka. Gdy do jego kobiety zbliży się jakiś inny mężczyzna, Massimo natychmiast sięga po broń, dusi lub topi. Jednak gdy do Laury zbliży się on, „jego nabrzmiały kutas o mało nie rozerwie spodni”. Laura też jest jakaś rozchwiana emocjonalnie. Na przemian to mdleje, to rzyga. To, że rzyga, gdy jej macho „przy obciąganiu spuści się jej do gardła”, to nic dziwnego, ale ona rzyga też kompulsywnie, gdy doznaje silnych emocji.
Laura jest kobietą marzeń (sennych) Massima. Wyśnił ją sobie, a właściwie – umierając – miał wizję na kształt widzenia Matki Boskiej, tyle tylko, że Massimo nie zobaczył Maryi, lecz Laurę i – jak potężny renesansowy mecenas (jakiś książę czy papież) – po zmartwychwstaniu zlecił wybitnym malarzom uwiecznienie jej wizerunku na dziesiątkach obrazów, które zdobią pokoje jego willi, biur i hoteli.
„Szukał jej na całym świecie”, więc czy można się mu dziwić, że – będąc człowiekiem, który może mieć wszystko – gdy jego senna zjawa zjawia się na urlopie na Sycylii w osobie Laury Biel, menedżerki hotelowej z Polski, ten ją porywa i więzi w „domu , który wygląda trochę jak willa z Dynastii”? Nie zamyka jej w celi, lecz „w pokoju, który ma pewnie z osiemdziesiąt metrów i jest w nim wszystko, czego kobieta może zapragnąć, na przykład wielka garderoba, żywcem jak z Seksu w wielkim mieście”. Na razie pusta, jak makówka Laury, ale wkrótce szybko się zapełni. Czaicie te klimaty? Te chaty?
Massimo „daje Laurze szansę, by go pokochała i została z nim nie z przymusu, ale dlatego, że zechce”. Gwałci ją wielokrotnie, ale w sposób nie zanadto brutalny, bo gdy to robi, ona „czuje każdy mięsień tego niezwykle harmonijnie zbudowanego mężczyzny”. Informuje ją, „nie proponuje, tylko informuje”, że najbliższe 365 dni spędzi w jego złotej klatce, a on „postara się zrobić wszystko, by go pokochała, a jeśli za rok, w jej urodziny, nic się nie zmieni”, obiecuje ją wypuścić. Jako polisę, że mu nie ucieknie, przedstawia jej ultimatum. Jeśli by to uczyniła, on zabije jej rodzinę: matkę, ojca i brata.
Nie potrzeba było roku! Laura, więziona, gwałcona, zastraszana i szantażowana, lecz rozpieszczana bezustannym leniuchowaniem, przeskakiwaniem po kanałach włoskiej telewizji, której nie rozumie, bo nie zna języka, popijaniem szampana i drobiazgami od Diora, YSL, Guerlaina, Chanel, „a przede wszystkim od Lancôme’a„, zakochuje się w nim na zabój w niespełna półtora miesiąca. Psychologia dla określenia takiego przypadku stosuje pojęcie „syndrom sztokholmski”, ale pisarka Blanka Lipińska go nie używa. No i dobrze, bo jako menedżerka hotelowa mogłaby je pomylić z „bufetem szwedzkim”.
Blanka Lipińska to pisarka, która dba o najdrobniejsze detale: „Przepakowałam się w kremową torbę od Prady” – pisze rzeczowo. Albo: „Z kolejnego pudła wyciągnęłam czarną, przezroczystą krótką sukienkę, a z następnego pasujące do kompletu szpilki Lauboutina” – wyjaśnia fachowo. Czy też: „Wyjątkowo było mi wszystko jedno, w co się ubiorę. Chwyciłam biały dres Victoria’s Secret” – informuje nonszalancko. I jeszcze: „Spotkałam Domenica rozkładającego wielkie walizki LV”. Nie trzeba być matematykiem, łamiącym kod Enigmy, by rozszyfrować branżowy skrót. I jeszcze mój ulubiony: „Leżał w łóżku z komputerem na kolanach. Był nagi, nie licząc białych bokserek CK”.
Albo z innej beczki: „Ciągnęłam mocno i szybko, a moje palce delikatnie głaskały jego jądra”. A w innym miejscu: „Pierwszy orgazm przyszedł po kilku sekundach, a kolejne nadchodziły falami w odstępie najwyżej pół minuty. Po kilku chwilach byłam tak wykończona, że z trudem wyjęłam różowego z siebie i zsunęłam nogi”. Czy można się dziwić popularności bestsellera „Wisłockiej Instagrama” – jak ją nazywają fanki czytające instrukcje używania erotycznych gadżetów? Która nie marzy o orgazmie na żądanie, już po kilku sekundach, a potem o całych falach orgazmów? I wszystko dzięki małemu różowemu gadżetowi. „Różowy” to „gumowy kolega” Laury, trójelementowy wibrator, „którego najgrubsza część służy do zatapiania w pulsującym wnętrzu pochwy, gdy druga końcówka w kształcie króliczka wsuwa się w tylne wejście, a trzecia, najbardziej wibrująca, opiera się o nabrzmiałą łechtaczkę”, gdy ona wyobraża sobie stojącego pod prysznicem Czarnego, „trzymającego w rękach swojego pięknego kutasa”. W rolach głównych: Czarny i różowy.
Książkopodobny wyrób Blanki Lipińskiej reklamowany jest za pomocą sloganu „Ojciec chrzestny i Pięćdziesiąt twarzy Greya w jednym”. Pomińmy niestosowność porównania do twórczości Mario Puzo, ale 50 twarzy przy 365 dniach, to Himalaje literatury. Może nie Himalaje, ale co najmniej Alpy, no, może Sudety. Ale to i tak wysoko w porównaniu z poziomem bagien na Żuławach, w jakich tapla się twórczość pisarki Blanka Lipińska.
JERZY KRUK
P.S.
W cudzysłów zostały ujęte oryginalne cytaty z opisywanego, najgłośniejszego w ostatnich latach polskiego dzieła literackiego.
Jeśli spodobało Ci się, jak operuję piórem, to może sprawdzisz, jak robię to na poważnie, kupując moją pierwszą powieść i wspierając tym samym mój debiut?
Tu możesz przeczytać obszerne fragmenty
A tu możesz kupić książkę (przesyłka przez RUCH za złotówkę, a przez innych przewoźników – za pół ceny)
A może e-book? Dostawa gratis.
Bardzo smutna historia zmuszająca do refleksji
Książka napisana pięknym językiem przez znawcę sztuki kochania, erudytę, językoznawcę, z dużą wiedzą o sztuce malarskiej, o muzyce, mitologa, smakosza, bywalca, estetę…..książka o miłości, przyjaźni i niebezpieczeństwie internetu. Bardzo smutna historia zmuszająca do refleksji. Tę książkę zabiorę do swojej pamięci. Polecam i gratuluję autorowi.
JERZY KRUK W MIŁYM TOWARZYSTWIE
Jerzy Kruk w miłym towarzystwie: kobieta, herbata i pies.