fbpx

Zagadka 11

Może zacznijmy drugą dziesiątkę od łatwiejszego fragmentu, choć odszukanie zawartej w nim parafrazy niejednemu może sprawić trudność, choćby przez jej lekkie poszatkowanie. Dla ułatwienia dodajmy, że znów mamy do czynienia z klasyką polskiej poezji.

Przypominamy, że w zamieszczonym fragmencie należy znaleźć ukryty cytat lub parafrazę, a następnie rozpoznać autora lub tytuł pozycji literackiej, z której pochodzi.

Wybrzmiewa do końca Je crois entendre encore w symfoniczno-rockowym wykonaniu Davida Gilmoura, a ja tulę moje słońce w ramionach. Znów udało mi się na moment zobaczyć Marikę samą przez semantycznie przezroczysty jej ciała kryształ. Piękne, ale i smutne — stwierdza Marika, gdy ostatnie nagranie wybrzmiewa do końca. Pokażę ci coś jeszcze — mówię i wybieram z półki kilka albumów malarstwa i przynoszę do naszego legowiska. Widzisz Ikara? — pytam, otwierając album z obrazami Bruegla. Marika najpierw ogarnia wzrokiem całość, a potem przypatruje się kolejnym szczegółom. Ta noga? Tak. A tutaj widzisz Jezusa? — pytam, pokazując jej Procesję na Kalwarię. Rzeczywiście, trzeba się dobrze przypatrzyć, żeby Go znaleźć — zauważa Marika. A to mój ulubiony obraz Bruegla — mówię, przewracając kartki na Ślepców. Marika jest wyraźnie poruszona. Przerażające — kwituje. Okropne. To metafora naszego życia — wyjaśniam — może nie każdego z nas, ale zdarza się tak, że próbując sobie pomóc albo wierząc w swoje prawdy, ludzie jeden drugiego wciągają w bagno.

Fotomodelka

Nieraz nie mogę się nadziwić, że wiedza, którą łapie się z powietrza, nie stała się w ogóle jej udziałem. Marika mówi mi, że często czuje się zawstydzona, nie znając słów, których ja używam, albo nie wiedząc, co mi odpowiedzieć, jak skomentować to, co mówię. Muszę jej wyjaśniać, co znaczą słowa: „krezus”, „hedonizm” albo „poliamoria”. Hasła: „czarodziejska góra”, „sto lat samotności”, „czekanie na Godota”, „paragraf 22” czy nawet „monologi waginy” nic jej nie mówią. Marika nie odebrała dobrej edukacji i niewiele czytała. Towarzyszami jej dzieciństwa nie byli ani Kubuś Puchatek, ani miś Paddington. Ani Alicja w Krainie Czarów, ani Ania z Zielonego Wzgórza. Mówi, że jej rodzice nigdy nie dojrzeli do rodzicielstwa, dlatego wychowywała ją babcia. Szkoły, do których chodziła, to nie były szkoły, w których wszyscy ciężko pracują, by osiągnąć jasno wytyczony cel: studia na prawie, ekonomii czy medycynie. Raczej dryfowała z całym otoczeniem swoich znajomych ku łatwemu życiu z rozrywkami, imprezami i przyjemnościami polegającymi na niewyszukanej konsumpcji smaków, dźwięków i obrazów, a może i jakichś delirycznych substancji, nie przejmując się, co będzie robić jako dorosła. Aż ją zniosło do zawodówki, w której niczego nie uczyli i niczego nie wymagali. Potem próbowała nadrobić zaległości i zrobić maturę w szkole wieczorowej, ale w szkole wieczorowej znów niewielu ciężko pracuje, by osiągnąć jasno wytyczony cel. Nawet jeśli niektórzy go mają, to na pewno nie są nim studia prawnicze, menedżerskie albo medyczne. Marika zdała wszystkie egzaminy z wyjątkiem matematyki, której przecież zawsze będzie mogła się nauczyć. Tak przynajmniej mówi. Póki co studiuje kosmetologię, choć ostatnio zawiesiła studia, „bo brakuje jej czasu”. Planuje w przyszłości otworzyć własny gabinet. Mówi, że ma do tego smykałkę i zainteresowanie. Najbardziej ją pociąga tworzenie sztucznych wizerunków za pomocą makijażu, który może zmienić człowieka nie do poznania. Lubię to, mówi. Malując się i pozując do zdjęcia, mogę być, kim zechcę. I chyba też chciałaby to potrafić: stawać się tym, kim by chciała. Może właśnie dlatego najbardziej lubi poradniki z psychologii społecznej, o których mi powiedziała, gdy ją zapytałem, co czyta. Potęga podświadomości i temu podobne proste recepty na szczęście i powodzenie w życiu. Powiedziała mi, że pracuje jako fotomodelka, prezentując głównie biżuterię i galanterię albo grając w dziwnych klipach na zlecenie, gdy zamawiający chce dostać filmik z chichotem dziewczyny łaskotanej w stopy lub pod pachami albo z jej piskiem spod zimnego prysznica. Nawet mi przysłała kilka próbek ze swoimi zdjęciami i podobnymi filmikami. Dłonie lub stopy w kolorowych wełnianych rękawiczkach bez palców. Film z widokiem lekko drgających stóp łaskotanych co chwila piórkiem lub palcem, z głośnym chichotem w tle.

1 sierpnia. Duma i uprzedzenie

Krew mnie zalewa, gdy pierwszego sierpnia czytam głosy różnych mądrali mówiących, że to głupota i hańba współczesnych Polaków, by świętować tę wielką klęskę i horrendalną pomyłkę polityczną, za jaką uważają Powstanie Warszawskie.

Tym osobom mylą się dwie rzeczy. Pierwsza – to ocena historyczno-polityczna Powstania, które oczywiście było błędem, bo przyniosło klęskę i niespotykaną w dziejach miast hekatombę, choć nie w wyniku działań dowódców, żołnierzy i ludności cywilnej, lecz w wyniku szaleństwa jednego dyktatora i cynizmu innego. A druga – to pamięć o tych ludziach, którzy walczyli, polegli, cierpieli i stracili wszystko.

Mamy o nich zapomnieć? Odwrócić się od ich bohaterstwa i cierpienia, bo ponieśli klęskę? Narody i cywilizacje mają swoje święta, w których manifestują dumę z tryumfu, okazują radość, ale i takie, podczas których opłakują swoje klęski i umarłych.

Chciałbym zapytać tych mądrali, czy uważali w szkole na lekcjach polskiego i historii. Czy słyszeli coś o Termopilach? O Tisza be Aw? Albo o Poppy Day? Czy Veterans Day? Może i je należy wygumkować z martyrologii i pamięci innych narodów, tak jak oni by chcieli usunąć z naszej Powstanie Warszawskie?
I czy wiedzą, dlaczego – choć nazwy wydarzeń historycznych piszę się w języku polskim małą literą – nazwę „Powstanie Warszawskie” pisze się wielką?

Każdego Pierwszego Sierpnia o godz. 17.00, gdy słyszę syreny, wstaję i nie mogę powstrzymać łez. A wy? Co robicie, mądrale? Spluwacie z pogardą?

Jak dziwka

Jednak na pierwszym zdjęciu, które mi przysłała, chyba chciała być dziwką. Pozuje na nim w czarnym gorsecie ze złotą lamówką i w czarnych pończochach w siateczkę. Zdecydowanie wpatruje się w obiektyw sponad okularów słonecznych. Gdy powiększyłem fotografię, zobaczyłem za okularami femme fatale z demonicznym czarno-srebrnym makijażem, wpatrującą się we mnie wzrokiem pełnym pogardy, jakby mówiła: Wchodzisz w to, chłopcze? Zastanów się, bo mogę zrobić z tobą wszystko, co zechcę.

To zdjęcie przysłała mi w odpowiedzi na moją odpowiedź na jej anons w eamore.com. Gdy wyraziłem swoje zaintrygowanie, ona mi odpowiedziała: Pozowanie do zdjęć to zupełnie inny świat, w którym mogę być, kim zechcę. Raz sobą, raz aniołem, raz wcieleniem diabła. Ale na ogół w kontaktach z ludźmi jestem bardzo ostrożna i nieśmiała. Nieśmiałość? — odpisałem. Trudno w to uwierzyć, bo sprawiasz wrażenie dziewczyny, która już z niejednego pieca chleb jadła. A ona na to: Nie wiem, jak to odebrać :/. Tak zinterpretowałem twoje zdjęcie w kabaretkach: O, dziewczyna niezwykle swobodna seksualnie, która miała sporo erotycznych doświadczeń. Nie zgadza się? To tylko zabawa i mistyfikacja? Źle mnie odebrałeś i przykro mi z tego powodu, ale masz prawo. Nie miałam wielu erotycznych doświadczeń i chciałabym ci udowodnić, że nie jest tak, jak sobie pomyślałeś. Nie jestem złą, zepsutą dziewczyną. Ani przez moment nie pomyślałem, że jesteś zła, nawet jeślibyś była nienasyconą nimfomanką, doświadczoną kurtyzaną czy łatwą dziewczyną. A może i nawet byłyby to atuty? Złem w tych relacjach byłyby dla mnie: cynizm, pogarda, przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka. Pięknie ujęte, ale odpowiem ci wprost: Nigdy nie byłam nimfomanką, kurtyzaną ani łatwą dziewczyną. Na decyzję o takim układzie poświęciłam dużo czasu. Mam nadzieję, że ta znajomość będzie głęboka również dla duszy, a nie tylko dla uciech fizycznych. Jak napisałam w ogłoszeniu, interesuje mnie przyjaźń i podtrzymanie znajomości. Nie chcę traktować tego przedmiotowo, chcę cię poznać, polubić i być częścią świata, do którego z chęcią będziesz chciał wracać. Aż mi się nie chce wierzyć, że aż tak dobrze możemy się rozumieć — odpisałem. Ja też długo szukałem takiego kontaktu.

Czułość

Tak, Marika spotyka się ze mną za pieniądze. Ale rzeczywiście nie jest dziwką ani femme fatale. Chyba powinienem być dumny, że spośród kilkudziesięciu mężczyzn, którzy odpowiedzieli na jej anons, wybrała właśnie mnie. Bo wydawałeś mi się najciekawszym z nich wszystkich — napisała. I najbardziej godnym zaufania. Tylko ty napisałeś, że chcesz otoczyć mnie troską. „Cieszyłbym się, gdybym mógł otoczyć cię opieką i czułością. W zamian oczekiwałbym tego samego”. Tak było? — cytuje moją odpowiedź na swój anons.

To dlatego tak się do mnie tuli? Dlatego z taką ufnością patrzy mi w oczy? Dlatego obsypuje mnie deszczem czułych pocałunków? W żadnym calu nie zachowuje się jak dziwka. Wyczułem to już podczas pierwszego spotkania, a podczas drugiego przekonałem się na pewno i wiedziałem nawet, jak to nazwać. Takiej czułości pocałunków i pieszczot, jakimi mnie obdarzyła, doświadczyłem do tej pory jedynie od kobiet, które mnie kochały. Każda z nich przekazywała to w inny sposób, ale żadna — tak subtelnie. Może dlatego, że one kochały się ze mną naprawdę, podniecając się i zmierzając w szale uniesień do szczytu własnej rozkoszy? Ja też potrafię dać Marice rozkosz, ale muszę nad nią popracować metodycznie. Może więc to nie jest rozkosz, tylko rozładowanie? Zaspokojenie — mówi Marika.

Oddała mi się cała? Nie. Nie, bo to niemożliwe w jej przypadku. By oddać się w całości, trzeba w całości się otworzyć, a to u niej chyba niemożliwe. Nie w tym sensie, że skrywa jakieś tajemnice, których nie chciałaby ujawnić, lecz raczej w tym, że jest monadą. A monady — wiadomo — są bez okien. Nie można w nie zajrzeć ani ich prześwietlić. Monady nie promieniują całym swoim światłem. Raczej przesącza się przez nie tyle światła, ile można zobaczyć w ciemnym korytarzu, gdy wydobywa się spod drzwi jakiegoś zamkniętego i oświetlonego wewnątrz pomieszczenia. Nie można więc ich zobaczyć, a da się tylko stwierdzić, że świecą.

Marika pragnie pieszczot delikatnych jak muśnięcie motyla. Przez cały czas pozostaje opanowana w swej delikatności. To ona nadaje ton i tempo naszym pieszczotom. I robi to bez słów. Podczas pierwszego naszego spotkania cierpliwie uprzystępniała mi swoje ciało, jak gdyby badając moje potrzeby i upodobania, ale na początku drugiego — zdecydowanie przewróciła mnie na plecy i obsypała deszczem pocałunków i lawiną pieszczot swojego języka. Nie, nie. Nie deszczem, nie lawiną. Śniegiem, puchem, mgłą… Sam już nie wiem: manną. Uczę się jej niemego kodu, gdy kieruje czepigą mego ramienia, kiedy lemiesz mej dłoni zgłębia istotę jej rzeczy samej w miejscu, gdzie różany jej ogród się szerzy. Wystarczy muśnięcie palców, bym zrozumiał: wzgórek łonowy, pachwina, wargi, pochwa, łechtaczka. Mons pubis, inguine, labia majora, labia minora, vagina, clitoris. Wolniej, nie tak głęboko, stop! Tak, taak, taak, taaaak… Non pudet, quia pudendum est.

Zagadka 3

Wciąż jest łatwo. Przeciętny znawca filozofii i miłośnik sentencji bez trudu będzie wiedział, o które słowa chodzi i kto jest ich autorem.

Przypominamy, że w zamieszczonym fragmencie należy znaleźć ukryty cytat lub parafrazę, a następnie rozpoznać autora lub tytuł pozycji literackiej, z której pochodzi.

Marika przyniosła mi babie lato czułości. Daje mi ją w najwyższym stopniu, gdy układam się w pozycji embrionalnej i wtulam się w jej ramiona. Wtedy ona obejmuje mnie szeroko rękami i przytula mą głowę do swojej piersi lub ramienia. Ona – mała lala, ja – wielki niedźwiedź. Ona – Wielka Niedźwiedzica, ja – mały miś. Ja – Wielki Wóz z długim dyszlem, szkieletem puszystego ogona Wielkiej Niedźwiedzicy – jej. Mam ją całą tak blisko. Obejmując mnie szeroko rozpostartymi dłońmi – jedną za łopatki, a drugą za wygięty pośladek, próbuje poruszyć moim całym ciałem i umościć mnie jeszcze lepiej w swych objęciach. Uwielbiam wtedy wąchać jej skórę pachnącą ziołowym balsamem i oddawać się bezgranicznie tej pieszczocie: metafizycznemu zespoleniu z czymś, co ogarnia mnie całego, niepodzielonego na role, które muszę grać w swym realnym życiu. W jej ramionach wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni, której doświadczam od zarania dorosłości, nie przeraża mnie. Nie muszę tłumić jej poczucia, grając rolę niewzruszonego mędrca lub nieustraszonego herosa. Rozpoznaję w Marice tę samą samotność i pustkę, która tkwi we mnie.

Zagadka 2

Druga zagadka będzie nieco trudniejsza, ale też nie powinna sprawić większych trudności, zwłaszcza miłośnikom poezji śpiewanej i w ogóle.

Przypominamy, że w zamieszczonym fragmencie należy znaleźć ukryty cytat lub parafrazę, a następnie rozpoznać autora lub tytuł pozycji literackiej, z której pochodzi.

Ostrożnie przewracam Marikę na plecy, zawisając nad nią podparty łokciami przy jej bokach. Marika wspiera lewą rękę na moim ramieniu, a prawą gładzi mnie po karku. Otwieram oczy i podglądam ją, jak całuje się ze mną z zamkniętymi swoimi. Delikatnie odsuwam usta od jej ust, pieszcząc je lekkimi muśnięciami, a potem przenoszę je do oczu Mariki i całuję ją po zamkniętych powiekach. Prawa, lewa. I jeszcze raz: prawa, lewa. Unoszę lekko głowę i przyglądam się, jak Marika powoli odsłania kurtynę swoich rzęs, ukazując pod nimi najsłodszy uśmiech swoich szmaragdowych oczu, który natychmiast jej spływa na policzki i dalej: na usta. Pieścimy się teraz w objęciach naszych spojrzeń. Marika przytrzymuje się mocniej mojego karku i przewraca mnie na wznak, uważając, by nie uronić perlących się w jej oczach kropli, a ja, pomagając jej swym ciałem w zmianie pozycji, unoszę je, przenoszę, jak ramionami – wzrokiem.

Zagadka 1

Pierwsza zagadka jest dziecinnie łatwa, chyba każdy ją odgadnie. Oczywiście, że to podpucha na dobry początek.


Przypominamy, że w zamieszczonym fragmencie należy znaleźć ukryty cytat lub parafrazę, a następnie rozpoznać autora lub tytuł pozycji literackiej, z której pochodzi.


Świetnie – odpowiadam z uśmiechem i rozbawieniem. Cieszysz się? Taak – odpowiada mi Marika z uśmiechem na ustach, na policzkach i w oczach. Boże! Jak ja kocham to jej radosne: Taak. Żartobliwie wydaję komendę: Buziak! I Marika posłusznie robi dzióbek. Cmokam ją w ten dzióbek, zsuwam prawą dłoń z jej piersi i układam na niej głowę Mariki. Zaglądamy sobie w oczy. Ona patrzy z radością, podziwem, ufnością, ja – ze wzruszeniem, zachwytem, miłością. Nie będę potrafił się powstrzymać. Zakocham się w tobie. Nie rób tego, nie warto – mówią usta Mariki, ale jej oczy mówią coś zupełnie odwrotnego. Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie.

Seks z kobietą

Autentyczna czułość jej dotyku, pieszczot, pocałunków, spojrzenia stoi w tak oczywistej sprzeczności z naszym układem — sponsorskim — że już na pierwszym spotkaniu cisnęło mi się na usta pytanie, dlaczego to robi. Dlaczego uprawia seks za pieniądze. Ale nie chciałem wydać się jej moralizującym klientem, który próbuje sprowadzić zepsutą dziewczynę na właściwą drogę, i tylko spytałem oględnie, skąd pomysł na takie spotkania. Odpowiedziała mi, że po prostu chciała spróbować takiego doświadczenia. Chyba wiem, co miała na myśli, bo opowiadała mi też o próbach innych doświadczeń na tym polu. Na przykład: seks z kobietą. W sumie — z kobietami, bo znalazła ich już kilka. Internet to świetny wynalazek do tego rodzaju poszukiwań. Niełatwo jest znaleźć odpowiedniego partnera lub odpowiednią partnerkę w swoim środowisku, jeśli nie chce się ujawniać pewnych skłonności. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo niezamierzonej kompromitacji, która może skomplikować relacje ze znajomymi. A w necie? Piszesz: Chciałabym spróbować seksu z inną dziewczyną — i już po paru godzinach masz kilka kandydatek. Albo: Młoda dziewczyna zaprzyjaźni się ze starszym panem — i od razu zgłasza się kilkudziesięciu.

Pin It on Pinterest