fbpx

Zuzanna w kąpieli (Z cyklu: Kilka piosenek na motywach biblijnych)

Tekst: Jerzy Kruk
(Z cyklu: Kilka piosenek na motywach biblijnych)

Zuzanna w każdy wieczór
Zdejmuje swe ubranie
Podchodzi do okna
Rozsuwa zasłony

By wszyscy starcy mogli
Raz jeszcze uwierzyć
Że ciągle są młodzi

Zuzanna całkiem nago
Zażywa kąpieli
A oczy staruszków
Jak tysiące fleszy

Bo każdy z nich chciałby
Wziąć z sobą w zaświaty
Ten widok wspaniały

Gdy Zuzanna zanurza
Swe ciało w ciepłej wodzie
Serca wszystkich staruszków
Rozkwitają jak kwiaty

I widzą w jej wannie
Kaczeńce wodne lilie
Grążele nenufary

Dzień rozbłyska słońcem
A noce gwiazdami
Wieczorem i rankiem
Widzą światło Venus

Sięgają do sakiewki
Szczodrze i z radością
Sypią wdowim groszem

A Zuzanna raz jeszcze
Podchodzi do okna
Rozkłada ramiona
Zaciąga zasłony

Na dobranoc posyła
Im wszystkim swój uśmiech
Do snu ich utula

A nazajutrz w południe
Spotykają się w parku
I każdy opowiada
Co widział i przeżył

Jeden głośno dysząc
Mówi że ją widział
Pod drzewem pistacji

Drugi mu zaprzecza
Żywo protestuje
I mówi że to było
Pod wielkim starym dębem

Trzeci –  pod jaworem
Czwarty – że pod wierzbą
Ktoś widział ją pod bukiem

Wy myślicie że kłamią
Że każdy coś zmyśla
Że chcą ją oczernić
By od niej coś dostać

Miejcie wyrozumiałość
Nie bądźcie okrutni
To wzrok ich zawodzi

Lecz kiedy Zuzanna
Przechadza się po parku
W swej letniej sukience
Sprężystym swym krokiem

Ich głośne spory milkną
Usta się rozchylają
A wzrok się wyostrza

Zuzanna zwinnym krokiem
Podchodzi do stawu
Zdejmuje ubranie
I wchodzi do wody

Zanurza swą stopę
Kostki łydki uda
I białe pośladki

I lekko rozsuwa
Kaczeńce wodne lilie
Grążele nenufary
Ich kwiaty i liście

Zastygają w bezruchu
Pistacje i dęby
Jawory wierzby buki

I staruszkowie także
Kamienieją z wrażenia
Wspominając jak mieli
Swe Zuzanny w pościeli

Bo każdy z nich chciałby
Wziąć z sobą w zaświaty
Ten moment wspaniały

Dzieci Lota (Z cyklu: Kilka piosenek na motywach biblijnych)

Tekst: Jerzy Kruk
(Z cyklu: Kilka piosenek na motywach biblijnych)


Sąsiad to wróg
Powiedział Bóg
Do Lota

Nienawiść mu
Serce i rozum
Splotła

Rodzinę swą
Ty przed nim chroń
Jak można

Uciekaj stąd
Gdzie siarki swąd
Dmie w nozdrza

Opuść swój dom
Póki masz go
Nad sobą

I w drogę rusz
Nie żałuj róż
W ogrodzie

Zdecyduj się
Jeszcze nie jest
Za późno

Za noc za dzień
Możesz płakać
Na próżno

Nawet i gdy
Wątpliwość ma
Twa żona

Bądź dzielny Idź
Choć ze zmęczenia
Konasz

Nie wahaj się
I nie zawracaj
Z drogi

Bo w soli słup
Zmieni cię duch
Złowrogi

Weź żonę swą
I w tył się
Nie oglądaj

Chroń dzieci swe
Przed wszelkim złem
W ramionach

Rozpędź ich strach
I daj im dach
Nad głową

By mogły żyć
Po kres swych dni
W pokoju

Kochaj i ucz
Dzieci pracować
W znoju

Prawa i bogów
Nowego kraju
Szanuj

A ziemi weź
Najmniejszą piędź
Dla siebie

Ile jej stopa
Twa pokryje
W biedzie

I nawet gdy
Zamkną ci drzwi
Przed nosem

Powiedzą Precz
Nie chcemy cię
Z hałasem

Ty powiedz im
Że wnuki twe
Tu rosną

I zaprzyj się
Ze wszystkich sił
I zostań

A nawet gdy
Jak wściekłe psy
Cię zranią

I wnukom twym
Zaburzą sny
Nad ranem

Wybiją ci
Okna i drzwi
W twym domu

W cierpieniu milcz
I nie skarż się
Nikomu

Pomimo że
Miast ciepła
Zaznasz chłodu

Wody i chleba
Za darmo
Tu nie ma

Przez cały rok
Namiot ci będzie
Domem

Chroń dzieci swe
Nie wracaj
Do Sodomy

Cicha, cicha noc

Tekst: Jerzy Kruk


Cicha cicha noc
Długi długi dzień
Pracy dzisiaj moc
Aż po dniówki kres


Dzwonią dzwonki kas
Mdli świąteczny kicz
Przecenili nas
Ceny że aż wstyd


Dorzuć jeszcze coś
Choć ci nie brak nic
Niech ci się przeleje
Tanio mamy dziś


Pełne kosze są
Do ostatnich chwil
Nie zabraknie nic
Przez tych parę dni


Podczas długich świąt
Ciepło będzie wam
Kolęd miły śpiew
I choinki blask


Stół ugina się
Chociaż dzisiaj post
Lecz dwanaście dań
Musi być w tę noc

Złoto i purpura
Śledzie karp i mak
Jedno krzesło więcej
Czy to jakiś znak?


Pensję mam na dom
I nad głową dach
Ale aby żyć
Drugiej pensji brak


Cicha cicha noc
Długi długi dzień
Pracy było moc
Wreszcie widzę cię


Jedną ciebie mam
Ty mnie jedną masz
Prezent mam dla ciebie
Ty mi siebie dasz


Zimna dzisiaj noc
Chodź przytulę cię
Puste stoi krzesło
Nikt nie zjawił się


Dzwonią dzwonki kas
Mdli świąteczny kicz
Przecenili nas
Lecz nie chce nas nikt


Cicha cicha noc
Długi długi dzień
Ty mnie jedną masz
Ja mam jedną cię

Do końca roku mamy aktualną ofertę świąteczną. Może się skusisz?

Bierz co chcesz (A pani myśli)

Tekst: Jerzy Kruk

A pani myśli
Że ja nic nie czuję?
Że tylko brać bym chciał?
Bawić się tańczyć i pić?


Przecież i ja znam ten stan
Ten smutek i ten strach
Więc przytul mnie i nie mów nic
Jaki za oknem wiatr!


Bierz co chcesz i nie bój się brać
Niech świat zapomni o nas dziś
Niech w miejscu stanie czas
A chwila wiecznie trwa


Powiedz mi co w duszy ci gra
I o czym w nocy śnisz
A potem ci opowiem ja
Co radość daje mi


Bierz co chcesz i nie bój się brać
Niech świat zapomni o nas dziś
Niech w miejscu stanie czas
A chwila wiecznie trwa


W oczy mi spójrz głęboko
I nie odwracaj wzroku
Jeśli poczujesz iskrę
Co między nami błyśnie


I nie bój się, że ten płomień
Uczyni krzywdę nam
Ogrzejmy się, splećmy dłonie
Całą mi siebie daj

Come to my garden my little birdy

Come to my garden my little birdy
I have some tasty seeds for you
Play your amazing music for me
Quietly singing your song

About your freedom and love
Your solitude and pain
May my heart cry with you
May your heart rejoice with me

Stay in my garden my little birdy
I’ll make a nest from my hands
For your sorrow and loneliness
I’ll share my freedom and love

Stay in my garden my little birdy
I have for you more tasty seeds
I’ll play amazing music for you
Quietly singing my song

About my freedom and love
My solitude and pain
May your heart cry with me
May my heart rejoice with you

Stay in my garden my little birdy
Make me a nest from your hands
For my sorrow and loneliness
Share your freedom and love

Stay in my garden my little birdy
I have a lot of seeds for you

Stay in my garden my little baby
All the seeds are sprouting for you

Stay in my garden my little baby
All the flowers are blooming for you

Stay in my garden my little baby
All the bees are buzzing for you

Stay in my garden my little baby
The sun is here shining for you

Stay in my garden my little baby
My heart is still waiting for you

Schwarze Tulpe

Text: Jerzy Kruk

Ich denke heute, dass ich nicht rauchte,
Heut‘ glaub‘ ich, dass es mir nur vorkäme.
Ich wollte immer mit dir aufbleiben,
Spaß haben, lachen, dich seh‘n und hören.

In dunkler Gasse hinter der Schule,
Im Damen-Klo mit weißen Fliesen
Fauler und frischer Urin in beiden,
Bitter von Pfeifen und Pfefferminze.

Wie schlecht sich alle über dich sprachen!
Böse und zynisch, stur, verwöhnt, wütend!
Ich zärtlich Wärme, Güte und Liebe
Habe in deiner Schale gefunden.

Uns zu verschließen in der Kabine,
Um den Rauchvorhang oben zu lassen,
Unten einender intim berühren,
Die Lippen küssen, Finger zu lutschen.

Du warst mir erstes und letztes Morphium
An den schmerzhaften und grauen Tagen.
Komm an die Tafel! Endlich aufräumen!
Kann das nicht hören! Kann das nicht machen!

Sehe dich heute im Fenster stehen,
Den Rauch von deiner Zigarre pusten.
Es regnet draußen, alles ist nass.
Du in den Flip-Flops, barfuß und nackt.

Hörst zu, kommt Mama nicht mal zurück?
Lauscht deine Schwester nicht mal uns zu?
Geruch von „Fa” vertauscht Zigarre,
Die du im Deckel schnell gewürgt hast.

Unsere BHs aus schwarzer Seide
Wo auf dem Boden falten einander.
Unsre Gefühle, unsre Gedanken
Schlüpften unschuldig zusammen.

Unsere Körper waren jungfräulich,
Aber klammerten sich fest einander,
Lippen an Ohren, Ohren an Lippen,
Die eine hörte, was andre sagte.

Unsere Brüste immer noch wuchsen,
Frühling war, also blühten wie alles.
Wie sie sich dehnten, wie sie anschwollen,
Als unsere Hände an die berührten.

Nur schwarze Wäsche hast du getragen,
Das schwarze Make-up, die schwarzen Nägel.
Die schwarze Tulpe intim verborgen,
Schwarze Gedanken in deinem Kopfe.

Und dann das Leben zu seiner Prüfung
Wie in der Schule nahm uns einander.
– Habe bestanden? – Ist schwer zu sagen …
– Bin aber glücklich? – Ja… doch ich lebe.

Du hast dagegen es nicht bestanden
Und bist nicht weiter mit mir gegangen.
Nichts kann mich freuen, nichts amüsieren
Wenn ich dich bei mir kann nicht mehr sehen.

Ich mag den Bourbon und andren Whisky
Kein Wasser, Cola, kein Eis, kein Strohhalm
Langsam mit Asche zum Aschenbecher
schüttle die Jugend und ihres Beste.

Zärtlichsten Jahre des meinen Lebens
Habe vor langem weit weg gelassen.
Ich gäbe gerne dir eine ziehen,
Du aber keine Lust hast zu rauchen.

Rauche ich viel, aber mehr trinke.
Denn es entspannt mich, lindert die Schmerzen.
Morgen ist Sonntag, kann spät aufstehen.
Schließlich beliebig lange zu schlafen.

Spät gegen Mittag geh‘ ich spazieren,
An dich zu denken kann nicht aufhören,
In Händen Kerze und ‘ne Zigarre
Und schwarze Tulpe aufs Grab zu legen.

Czerwone czy czarne?

Tekst: Jerzy Kruk
Nie umiała za dużo
Nie wiedziała zbyt wiele
I nie miała nikogo
I nie miała też nic
Ale chciała coś zrobić
I się czegoś dowiedzieć
Mieć też chciała co nieco
I naprawdę z kimś być
Kręci się kulka kręci
A ruletka: tryk tryk
Czarne? Czerwone będzie?
Może zero… i nic
Nie widziała niczego
Ani nigdzie nie była
Nie dostała od losu
Nigdy szczęścia choć łut
Raz jej się przywidziało
Że się jej przytrafiło
No i ją podkusiło
Postawiła vabank
Kręci się kulka kręci
A ruletka: tryk tryk
Czarne? Czerwone będzie?
Może zero… i nic
Och jak w głowie szumiało
Och jak serce jej biło
A świat cały wirował

2

I był piękny po świt

Nie byłeś aniołem

Tekst: Jerzy Kruk

Widzę w chmurach twój uśmiech z nieba

W wietrze słyszę jak głos twój brzmi

W słońcu błyszczy twoje spojrzenie

Tato jak lekko szybujesz dziś

Zawsze chciałeś bujać w obłokach

Zawsze głowę gdzieś w chmurach mieć

Miałeś jednak podcięte skrzydła

Więc do nieba nie wzbiłeś się

Nic dziwnego

Nie byłeś aniołem

Nie byłeś aniołem o nie

Oo nie byłeś aniołem

Nie byłeś aniołem nie

Zawsze miałeś trudny charakter

Na drodze nie stanął ci nikt

Rękę miałeś silną i ciężką

W domu było jak miało być

Lecz umiałeś lekko rozchylić

Kępę trawy by pokazać mi

Gniazdo piskląt i chwycić

Mą rączkę by nie tknęła ich

Choć na pewno

Nie byłeś aniołem

Nie byłeś aniołem o nie

Oo nie byłeś aniołem

Nie byłeś aniołem nie

Potrafiłeś mnie unieść do nieba

I mamę rozbawić do łez

Lubiłeś smak pracy i chleba

Mówiłeś mi: nigdy nie bój się

Pierwsze piwo i pierwszy papieros

Pierwsza stówa w kieszeni to ty

Nie bałeś się żyć ni umierać

Umiałeś się bawić i pić

Oooo tak

Nie byłeś aniołem

Nie byłeś aniołem o nie

Oo nie byłeś aniołem

Nie byłeś aniołem nie

Patrzę dziś na świat twoim wzrokiem

I twoim głosem mówię dziś

Czuję w sobie ciągle twą siłę

A gdy się boję ty stoisz przy mnie

Widzę w chmurach twój uśmiech z nieba

W wietrze słyszę jak głos twój brzmi

W słońcu błyszczy twoje spojrzenie

Tato jak lekko szybujesz dziś

A przecież

Nie jesteś aniołem

Nie jesteś aniołem o nie

Oo nie jesteś aniołem

Nie jesteś aniołem nie

Finse 1222

Gdy pociąg relacji Bergen Oslo odjeżdża ze stacji Finse, większość pasażerów patrzy z rozrzewnieniem na oddalające się sylwetki schroniska Finsehytta  
i lodowca Jøkulen, bo Finse i jego okolice to dla Norwegów miejsce kultowe. Mówi się tutaj: Trudno dotrzeć  do Finse, ale jeszcze trudniej jest stąd wyjeżdżać.

Ze stacji do schroniska Finsehytta jest zaledwie kilkaset metrów drogi

Budując na przełomie XIX i XX wieku linię kolejową Bergen – Oslo, część trakcji musiano przeprowadzić przez bezludne tereny wielkiego płaskowyżu Hardangervidda, położonego na wysokości ponad 1000 m n.p.m.
i rozciągającego się na długości ponad 100 km. W szczerym polu, choć lepiej powiedzieć: na kamiennym pustkowiu, u podłoża lodowca Jøkulen wybudowano wtedy  stację Finse. Leżąca  na wysokości 1222 m n.p.m.
do dziś jest najwyżej położoną stacją kolejową w Norwegii. Połączenie kolejowe Oslo – Bergen ukończono w roku 1909. W tym samym czasie wybudowano tu Hotel Finse 1222. Sto lat temu jego gośćmi byli prawie wyłącznie  przedstawiciele wyższych sfer z różnych krajów Europy, ale
w następnych dziesięcioleciach rozwój turystyki w Finse potoczył się
w zupełnie innym kierunku. Nie ma tu drogich hoteli, eleganckich willi, butików ani klubów nocnych, tak charakterystycznych dla modnych kurortów. Finse jest kwintesencją norweskiej tradycji sportów zimowych
i długich wędrówek. W całej miejscowości znajdują się zaledwie trzy większe budynki: dworzec kolejowy, hotel  i schronisko. Poza tym  na okolicznych wzgórzach można zobaczyć kilkadziesiąt luźno porozrzucanych  małych hytter, domków, do których Norwegowie przyjeżdżają na krótki wypoczynek zarówno latem, jak i zimą. Nie ma tu ulic ani samochodów. Do Finse można dotrzeć jedynie pieszo, na nartach, rowerem lub koleją. Rolę głównej ulicy pełni peron kolejowy, przy którym oprócz budynków stacji znajduje się hotel, mały sklepik i wypożyczalnia rowerów. Dworcowa poczekalnia jest tradycyjnym punktem spotkań. Stąd wyruszają wyprawy w góry i na lodowiec, po peronie biegnie nawet fragment trasy rowerowej. Zimą wysiadający z pociągu pasażerowie już na peronie zakładają narty
i zgrabnymi szusami oddalają się do swoich hytter. Latem z peronu zjeżdżają grupy rowerzystów, a za nimi kroczą piechurzy z plecakami.

Miejscowość Finse to zaledwie kilka budynków

Mekka narciarzy i polarników

Zimowy krajobraz płaskowyżu przybiera wyraźnie arktyczny charakter. Ciągnącą się po horyzont biel śniegów tylko miejscami przerywają czarne plamy pionowych ścian skalnych. Temperatura potrafi tu spaść do 30 stopni poniżej zera. Z tej właśnie przyczyny George Lukas wybrał krajobraz Finse za tło do nakręcenia scen rozgrywających się na lodowej planecie  Hoth
w filmie „Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje”, a polarnicy,
jak niegdyś Robert Scott, a niedawno Marek Kamiński, tutaj przygotowują się do swych wypraw na bieguny.

W Finse są dwa sezony: zimowy i letni. Kilkumetrowa warstwa śniegu pokrywająca  płaskowyż zimą, umożliwia narciarskie wędrówki bez końca. Oznakowane trasy narciarskie maja łączną długość 2 tys. km. Niektóre biegną po pokrywie lodowca. W górach zbudowano kilkadziesiąt schronisk należących do towarzystw turystycznych. Starą tradycją i największą atrakcją jest tu wędrowanie od jednego schroniska do drugiego. Większość schronisk nie ma obsługi, ale na zimę zgromadzono w nich zapasy opału
i żywności. Opłaty uiszcza się wrzucając do specjalnej skarbonki koperty
z gotówką lub wypisując formularz polecenia zapłaty z konta bankowego. Finse nie jest jednak miejscem przeznaczonym wyłącznie
dla ekstremalnych sportowców. Przyjeżdżają tu również rodziny z małymi dziećmi, a  szkoły urządzają obozy narciarskie. Tereny te upodobali sobie również miłośnicy psich zaprzęgów. W schroniskach znajdują się nie tylko wygodne lóżka dla strudzonych narciarzy i piechurów, ale także klatki
dla ich czworonogów. W ostatnich latach największym przebojem Finse jest jednak ski sailing, jazda na nartach ze spadochronem. Dziesiątki kolorowych czaszy fruwających na południowym zboczu Klemsbu robi radosne wrażenie w tym surowym zimowym krajobrazie.

Reklama zimowych atrakcji Finse

Na lodowcu i dookoła lodowca

Latem największymi atrakcjami Finse są wędrówki po górach i lodowcu oraz przejazdy rowerem po słynnej trasie Rallarvegen. Zorganizowana wyprawa na lodowiec zajmuje ok. 7 godzin. Po dojściu do krawędzi jęzora lodowca uczestnicy otrzymują odpowiednie wyposażenie: raki , kaski  
i uprząż asekuracyjną. Wędrówka po lodowcu odbywa się pod przewodnictwem doświadczonego alpinisty. Przeskakiwanie szczelin, zaglądanie i wchodzenie do ich wnętrza, słuchanie muzyki lodu dostarczają niesamowitych wrażeń.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Aby obejść dookoła lodowiec Jøkulen znakowanymi szlakami, potrzeba trzech dni wędrówki. Przewodniki określają długość każdego przejścia na 7, 8 godzin efektywnego marszu. Do tego trzeba dodać  3, a nawet 4 godziny na odpoczynek, wyszukiwanie przejść przez rzeki po kamieniach, odnajdywanie zgubionych znaków. Na każdej trasie trafiają się ostrzejsze podejścia na wysokość trzystu, czterystu metrów. Najwięcej trudności sprawia jednak podłoże: grząskie torfowiska, usypiska drobnych kamieni lub większych skał, gładkie strome powierzchnie, śliskie i niezwykle niebezpieczne po deszczu, znacznie utrudniają wędrówkę. Wygodne wydeptane ścieżki trafiają się rzadko. W wyższych partiach trzeba pokonywać kilkudziesięciometrowe odcinki śniegu.

Na lodowcu

Co kilka godzin trudy wędrówki wynagradza wspaniały widok jęzora lodowca, lśniącego w dolinie jeziora lub przejście mostem wiszącym
nad rwącą rzeką, ale na ogół krajobraz jest monotonny: ciągnąca się
po horyzont kamienno-lodowa pustynia. Prawdziwą przyjemność dla oka
w tym surowym krajobrazie stanowią kwitnące  pomiędzy skałami górskie rośliny.

Szukający natchnienia w pięknych górskich widokach powinni wydłużyć trasę wędrówki co najmniej o jeden dzień, robiąc dłuższe obejście
do Vøringfossen, najwspanialszego wodospadu w Norwegii. Po drodze otworzy się im zapierający dech w piersiach widok na odnogę Eidfiordu. Odpoczynek na nagrzanych słońcem wrzosowiskach, połączony z takim widokiem, będzie niezapomnianym przeżyciem.

Lodowiec Jøkulen

Nocowanie w schroniskach jest dość kosztowne i wymaga poświęcenia całego dnia na wędrówkę, dlatego dobrze jest mieć ze sobą namiot. Można wtedy podzielić trasę na odcinki dowolnej długości. W Norwegii można biwakować wszędzie, nawet w parkach narodowych i na terenach prywatnych, jednakże namiot należy rozbić co najmniej 150 m od budynku. Ta wolność wędrowania i biwakowania dla wielu turystów z Europy
jest największym atutem Norwegii.

Namiot jest niezwykle przydatny podczas wędrówek długimi norweskimi szlakami

Rowerem spod lodowca do brzegów fiordu

Podczas budowy linii kolejowej musiano najpierw wybudować drogę, którą można  by było dowieźć w góry potrzebne urządzenia i materiały. W gęściej zamieszkałych rejonach takie drogi z czasem zostały przebudowane
dla potrzeb ruchu kołowego, natomiast na niedostępnym płaskowyżu
w okolicach Finse Rallarvegen, czyli droga robotników ziemnych, pozostała w stanie niezmienionym od stu lat i dziś stanowi najsłynniejszą trasę rowerową w Norwegii, pokonywaną codziennie przez setki rowerzystów, którzy wyjeżdżają z Haugastøl lub z Finse. Wieczorny pociąg relacji Bergen – Oslo z powodzeniem można nazwać pociągiem rowerowym. Na każdej stacji z wagonu towarowego wyładowywanych jest kilkanaście
lub kilkadziesiąt rowerów, a w wagonach pasażerskich niemal nad każdym podróżnym wisi kask kolarski.

Cała trasa ma ok. 100 km długości i zwykle dzielona jest na dwa odcinki. Odcinek z Finse do Flåm ma 55 km długości. Na jego pokonanie potrzeba
5 do 6 godzin.  Norwegowie przyjeżdżają tu całymi rodzinami. Na trasie można spotkać rowerzystów od 7 do 77 roku życia, ale bywają też młodsi
– dwu-, trzyletnie maluchy jadą sobie wygodnie w specjalnych przyczepkach rowerowych. Wielu rowerzystów zabiera ze sobą namiot i sprzęt biwakowy
i nocuje w górach, nad jeziorem lub nad samym fiordem. Wielu przywozi ze sobą własne rowery, ale można je też wypożyczyć w każdej miejscowości przy trasie i zwrócić w dowolnej innej miejscowości.

Wypożyczalnia rowerów na peronie w Finse

Przed schroniskiem Finsehytta co noc stoi kilkadziesiąt rowerów. Rano czekające na rodziców dzieci rozgrzewają się jeżdżąc na łeb na szyję pomiędzy skałami, po kamieniach, po schodach. W dół i w górę. Koło dziesiątej parking pustoszeje, wszyscy są na trasie.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Przez pierwsze 10 km droga prowadzi przez płaskowyż, całkiem blisko widać ośnieżone góry, a od lodowca dobiega poranny chłód. Podjazdy nie
są zbyt strome ani zbyt długie. Wprawny rowerzysta przejedzie całą trasę bez zsiadania z roweru, z wyjątkiem miejsc, w których przez cały rok zalega śnieg. Po 10 km droga ostatecznie wznosi się na maksymalną wysokość 1343 m n.p.m., no a potem to już – prawie – tylko z górki. Jazda w dół po szutrowym podłożu jest całkiem przyjemna, ale gdy jedzie się po skałach
i kamieniach, trzeba uważać szczególnie. Trudno powiedzieć, czy częściej używa się pedałów czy hamulca.

Rallarvegen w okolicy Finse

Zjeżdżając coraz niżej, czuje się wyraźne ocieplenie, roślinność staje się bujniejsza, uderza intensywny zapach ziół. Mniej więcej w połowie trasy droga prowadzi tunelem na drugą stronę torów. Tunel okazuje się być bramą do zupełnie innego świata. Wjeżdżamy do doliny o zachwycającej urodzie. Skały przełamuje spieniona, rwąca rzeka. Ze ścian doliny spadają do niej kolejne wodospady. Na okrągło zwilżane trawy cieszą oko soczystą zielenią.

Prawdziwa jazda rozpoczyna się jednak dopiero w dolinie Flåmsdalen, przez którą w latach trzydziestych brawurowo poprowadzono kolej łączącą miejscowości Sognefjord z linią kolejową Oslo-Bergen. Ten niezwykły odcinek kolei nosi nazwę Flåmsbana. Trasa o długości 20 km, opadająca
do poziomu morza z wysokości prawie 900 m prowadzi przez 20 tuneli. Godzinny przejazd Flåmsbana jest zaliczany do najbardziej ekscytujących
w świecie podróży kolejowych. Ale zjazd rowerem jest jeszcze bardziej ekscytujący. Na samym początku trzeba zjechać serpentyną po tylnej ścianie doliny, która jest prawdziwą rowerową drogą troli. Z głową skierowaną
w dół jedzie się po nierównych skałach i usypisku kamieni, raz po raz pokonując niemal 180-stopniowe zakręty. Chwila nieuwagi wystarczy,
by przekoziołkować przez kierownicę. Nic więc dziwnego, że wielu w tym miejscu sprowadza rowery pieszo. Ale najwytrwalsi, niczym żużlowcy, zgarniają żwir i kamienie kołami, pozostawiając na zakrętach wyślizgane ślady.

Rallarvegen powyżej Myrdal

Gdy spadek nieco łagodnieje i kamienne usypisko przechodzi w szuter, można jechać bezpieczniej, ale wciąż na hamulcach. Łatwiej się robi,
gdy droga osiąga dno doliny. Zakręty łagodnieją i rower bezpiecznie może mknąć  wśród łąk i nielicznych gospodarstw. Z dołu doliny nie sposób dostrzec krawędzi kilkusetmetrowej ściany, przy której jedziemy.
By zobaczyć krawędź przeciwległej ściany, trzeba wysoko zadzierać głowę. Trudno uwierzyć, że ktoś wpadł na pomysł poprowadzenia tędy kolei
i że dziś w górę i w dół jeżdżą tu pociągi.

Tylna ściana doliny Flåmsdalen. Widoczna serpentyna to łatwiejszy odcinek trasy rowerowej. W lewym górnym rogu widać dwa fragmenty linii kolejowej.

W połowie trasy drogę szutrową zastępuje asfalt i zaczyna się kolejne wyzwanie, by pomknąć w dół bez używania hamulca. Mierzę czas: 11 km
w 15 minut, zatem  średnio 44 km/h. A ponieważ po drodze były dwa podjazdy, momentami musiało być ponad pięćdziesiątkę. Na dole buchające lato. Małe domki w miejscowości Flåm otoczone sadami owocowymi. Przewodniki piszą, że najlepiej tu przybyć wiosną, gdy kwitną jabłonie, grusze i wiśnie. Zakręt po zakręcie dolina wciąż zamyka się tysiącmetrowej wysokości ścianami i dopiero za ostatnim zakrętem otwiera się przestrzeń fiordu, w którym cumują ogromne transoceaniczne statki turystyczne.

Fiord Aurlandsfjorden w miejscowości Flåm

Na pokładzie w palącym słońcu wylegują się pasażerowie. Flåmsbana
przy peronie czeka na odjazd. Wśród barów, restauracji i sklepów
z pamiątkami krzątają się tłumy japońskich turystów. Na trawnikach, obok położonych rowerów odpoczywają grupki młodych ludzi. Trudno uwierzyć, że arktyczny krajobraz Finse to wspomnienie zaledwie sprzed pięciu godzin.

Tekst i zdjęcia: Jerzy Kruk

Pin It on Pinterest