Nie ma ucieczki przed gębą – pisał Gombrowicz o Polakach. Zarówno o tych w kraju, jak i o tych na emigracji. Nie ma ucieczki przed gębą – musimy powtórzyć, żyjąc w dzisiejszej Polsce. Gdzie się nie zwrócisz, łypie na ciebie polska gęba. W rozmowach z rodziną, ze znajomymi, na ulicy, w telewizji, w internecie. Gęba gębę gębą pogania.
Włącz telewizor, a od razu zaatakują cię cyniczne maski dziennikarzy plujących jadem z ekranu. Opluwających przede wszystkim opozycję polityczną, ale i też wszelkich oponentów: niezależnych dziennikarzy, naukowców, prawników, artystów. I tych, co chcą żyć po swojemu: liberałów, ateistów, euroentuzjastów, rodziców dzieci z zapłodnienia in vitro, feministki, gejów, lesbijki… A do tego, poniżej gęby telewizyjnej, z pasków wiadomości sączy się trucizna pisana: kłamstwa, półprawdy, przekłamania, słowne manipulacje.
I propaganda sukcesu niedogolonej, nieuczesanej, niechlujnej gęby geniusza z Żoliborza i jego marionetek z parlamentu, rządu i pałacu. Gęby walczących o palmę pierwszeństwa szaleńców, idiotów, nieuków i pospolitych głupków. Wymieniać nazwiska? Cytować? Za długo by trwało. Do tego tępe facjaty europosłów i europosłanek, którym Bozia ani rozumu, ani urody nie dała. I chytre pyski polityków-biznesmenów, cichaczem kradnących już nie pierwsze, lecz kolejne miliony. I nabotoksowane, wytapetowane gęby ich bezwstydnych żon, córek i kochanek zasiadających bez merytorycznych kwalifikacji na intratnych posadach w państwowych spółkach i instytucjach.
Z ekranów telewizorów i komputerów, ale i z łamów czasopism, wyzierają wstrętne mordy prawicowych publicystów atakujących wszelkie autorytety stojące z drugiej strony ustawionej przez nich samych barykady, oddzielającej nasz kraj od cywilizowanego świata: wybitnych pisarzy, naukowców, przywódców sąsiednich (a więc wrogich) państw po samego „papieża idiotę”, jak go bezceremonialnie profanuje nasz sztandarowy prawicowy publicysta, co jak fekalia co jakiś czas wypływa na powierzchnię, gdy do władzy dochodzi prawicowa gęba. Modlę się o szybką śmierć dla (TAKIEGO) papieża – wtóruje mu ziejąca jadem gęba krakowskiego księdza profesora, a wraz z nim opasłe purpurowe z nienawiści gęby innych purpuratów. Katolicyzm nienadążający za postępem współczesnego świata, bardziej papieski niż samo papiestwo. I bardziej pyszny, wyniosły, nadęty i pazerny niż ono.
A obok nich tępe gęby wniebowziętych, całujących ich po rękach wiernych, rzucających na tacę lub przelewających na konta kościelnych instytucji swój wdowi grosz albo szastających w całości trzynastkami, które ostatnio im spadają z nieba przed każdymi wyborami; wygrażających niewiernym krzyżami, różańcami, a ostatnio nawet mieczami. To gęby fanatyków w pseudo rycerskich płaszczach i futrzanych sarmackich czapach lub w t-shirtach z emblematami jak anioły piekieł, tyle że z podobizną Maryi i znakiem Zbawiciela. A zaraz za nimi koszmarne mordy ciemniaków różnej maści: antyszczepionkowców, kreacjonistów, płaskoziemców, płaskomózgich.
Obok nich rozdarte na całe gardło mordy kiboli o podgolonych karczychach i nazioli o łysych pałach z zieloną opaską na wyprostowanym w rzymskim salucie ramieniu, na której w figurze naszego nowego narodowego hakenkreuzu krzyż i miecz zlewają się w jedno. Mordy wykrzywione w pogardzie dla wszystkiego, co inne od nich, w aspekcie narodowym, kulturowym, intelektualnym, seksualnym. Mordy ubranych w glany i mundury kato-faszy, zapraszanych do kościołów i katedr, by pochyleniem proporców i sztandarów złożyć hołd religijno-narodowemu złotemu cielcowi.
I roześmiane facjaty prostaczków w orszaku Trzech Króli, których nigdy nie było; i uśmiechnięte, nieskażone pracą i myślą maski żołnierzy na paradzie w rocznicę Cudu nad Wisłą, przypominającej o potędze Matki Boskiej, która uchroniła nasz kraj przed zalewem bolszewizmu, by zaraz potem skryć się ze swą potęgą na Jasnej Górze na kolejne 50 lat, najpierw przed czarną, a potem przed tą samą czerwoną zarazą.
I podobne, nieskażone myślą, tępe gęby ich mundurowych kolegów, zwykle z mocno zaciśniętymi zębami szarpiące obywateli z białą różą w ręku, antyfaszystów, przedstawicieli społeczności LGBT i ubrane na czarno kobiety z rysunkiem wieszaka na ubrania, lecz wyluzowane podczas ochraniania marszy narodowców przed pełnym pogardy wzrokiem zwykłych, spokojnych i pogodnych obywateli.
I — co najbardziej bolesne — gęby twoich krewnych, przyjaciół, znajomych i sąsiadów, którzy przeszli na złą stronę mocy i do których nie docierają żadne racjonalne argumenty za wolnością, tolerancją, demokracją, bo oni „dobrze wiedzą”, że to tamci z drugiej strony cywilizacyjno-politycznej barykady kradli, zdradzali naród, sprzedawali kraj, szydzili ze słabszych i stygmatyzowali prawdziwych patriotów. Zupełnie inaczej niż obecna „nasza” władza.
Gęba łypie na ciebie na każdym kroku, gęba wyziera na ciebie z każdego zakątka. Dlatego pamiętaj o honorze i godności, o uczciwości, tolerancji i wolności i przeciwstawiaj się wszystkiemu, co je narusza. A może już się sprzedałeś, już się dałeś zmanipulować, już stchórzyłeś albo uległeś własnemu lenistwu? Spójrz więc w lustro i sprawdź, czy już czasem nie wyziera z niego polska gęba.
JERZY KRUK