fbpx

Dora Maar

Kołyska jej stóp pozostała ulubioną pozycją dla naszych rozmów. Moszczę się w niej swoją głową i z odległości kilkudziesięciu centymetrów podziwiam tak kochane przeze mnie szczegóły jej twarzy. To jest dla mnie idealna odległość do patrzenia, ponieważ wtedy mogę widzieć je wszystkie wyraźnie. Jestem mniej więcej dwa razy starszy od Mariki, noszę już okulary do czytania i gdy patrzę na jej twarz z bliska, całując ją lub łowiąc jej oddech, widzę jej detale podwójnie. Jedne nakładają się na drugie, jak na portretach Dory Maar Picassa. Rzęsy bez oczu i oczy bez rzęs. Oczy w miejscu nosa, czasem dwa nosy i troje oczu, pomieszane czarne i czerwone kreski jej brwi i ust. Ja się moszczę głową w kołysce jej stóp, a ona się mości swymi małymi pośladkami w legowisku, jakie jej robię ze swych lędźwi. Leżąc głową w kolebce jej stóp, wyciągam jedną rękę i wsuwam dłoń pod jej policzek, a drugą głaszczę jej ramię lub ucho. Ona też czasami wyciąga rękę, by mnie pogłaskać po ramieniu, po brodzie lub twarzy, ale zwykle trzyma dłonie z zaciśniętymi pięściami zsunięte razem na klatce piersiowej, tuż pod brodą. Czasami rozplata kołyskę swych stóp zza mej głowy i ściąga kolana do łokci, przyjmując pozycję embrionalną. Wtedy ja obejmuję ją szeroko rękami, a ona przytula głowę do mojego ramienia. Mam ją całą tak blisko. Obejmując ją szeroko rozpostartymi dłońmi — jedną za łopatki, a drugą za wygięty pośladek — próbuję poruszyć jej całym ciałem i umościć ją jeszcze lepiej w swych objęciach. Uwielbiam wtedy wąchać jej włosy, pachnące ziołowym szamponem. Ale dziś jeszcze nie wiem, co tulę. Jej samotność czy pustkę? Czy jakąś nienazwaną tęsknotę? Gdy ją o to pytam, odpowiada mi z uśmiechem, że jest jej po prostu zimno. Że kiedy kochaliśmy się nago na kołdrze, byliśmy aktywni, wydzielaliśmy ciepło, a teraz, leżąc bez ruchu, ona marznie i musi się jakoś ogrzać. I zwykle składa mi czuły, delikatny pocałunek w miejscu, gdzie akurat znajdują się jej usta. Albo na mej piersi, albo na ramieniu, albo na dłoni. Boże! Ona całuje moje dłonie! Z zewnątrz i wewnątrz. Dotyka ich wnętrzem lub grzbietem swojej ręki lub tylko opuszkami palców, rozchyla moje palce i przeciąga między nimi swoje. Jak mógłbym nie kochać kogoś, kto daje mi taką, najczulszą, pieszczotę?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pin It on Pinterest