Tekst: Jerzy Kruk
(Z cyklu: Kilka piosenek na motywach biblijnych)
Zuzanna w każdy wieczór
Zdejmuje swe ubranie
Podchodzi do okna
Rozsuwa zasłony
By wszyscy starcy mogli
Raz jeszcze uwierzyć
Że ciągle są młodzi
Zuzanna całkiem nago
Zażywa kąpieli
A oczy staruszków
Jak tysiące fleszy
Bo każdy z nich chciałby
Wziąć z sobą w zaświaty
Ten widok wspaniały
Gdy Zuzanna zanurza
Swe ciało w ciepłej wodzie
Serca wszystkich staruszków
Rozkwitają jak kwiaty
I widzą w jej wannie
Kaczeńce wodne lilie
Grążele nenufary
Dzień rozbłyska słońcem
A noce gwiazdami
Wieczorem i rankiem
Widzą światło Venus
Sięgają do sakiewki
Szczodrze i z radością
Sypią wdowim groszem
A Zuzanna raz jeszcze
Podchodzi do okna
Rozkłada ramiona
Zaciąga zasłony
Na dobranoc posyła
Im wszystkim swój uśmiech
Do snu ich utula
A nazajutrz w południe
Spotykają się w parku
I każdy opowiada
Co widział i przeżył
Jeden głośno dysząc
Mówi że ją widział
Pod drzewem pistacji
Drugi mu zaprzecza
Żywo protestuje
I mówi że to było
Pod wielkim starym dębem
Trzeci – pod
jaworem
Czwarty – że pod wierzbą
Ktoś widział ją pod bukiem
Wy myślicie że kłamią
Że każdy coś zmyśla
Że chcą ją oczernić
By od niej coś dostać
Miejcie wyrozumiałość
Nie bądźcie okrutni
To wzrok ich zawodzi
Lecz kiedy Zuzanna
Przechadza się po parku
W swej letniej sukience
Sprężystym swym krokiem
Ich głośne spory milkną
Usta się rozchylają
A wzrok się wyostrza
Zuzanna zwinnym krokiem
Podchodzi do stawu
Zdejmuje ubranie
I wchodzi do wody
Zanurza swą stopę
Kostki łydki uda
I białe pośladki
I lekko rozsuwa
Kaczeńce wodne lilie
Grążele nenufary
Ich kwiaty i liście
Zastygają w bezruchu
Pistacje i dęby
Jawory wierzby buki
I staruszkowie także
Kamienieją z wrażenia
Wspominając jak mieli
Swe Zuzanny w pościeli
Bo każdy z nich chciałby
Wziąć z sobą w zaświaty
Ten moment wspaniały